piątek, 30 listopada 2012

Pożałujesz tego. (4)


Była godzina 17, Klaudia czekała na Marka na ławce w swoim dawniej ulubionym parku. Teraz nienawidzi tego miejsca. Musi to wszystko skończyć jak najszybciej. Już zbyt długo z tym zwlekała.

- Hej - z zamyślenia wyrywa ją przywitanie chłopaka.  Nie całuje jej na przywitanie. Nigdy tego nie robił. Klaudia dopiero teraz zauważyła jaki był naprawdę. Zawsze był skąpy. Wolał, żeby to ona za wszystko płaciła. Ich spotkania polegały w większości na pocałunkach. Marek nawet nie potrafił tego robić, zawsze na siłę wpychał język do jej gardła. Z czasem i to zbrzydło nastolatce.
- Cześć - odpowiada cicho i niepewnie dziewczyna. Nie wie jak to wyznać. Nie wie jak zacząć... A właściwie skończyć. Kiedy próbowała ułożyć sobie w myślach to chciałaby mu powiedzieć ogarniała ją pustka. 
- Masz kase? Bo poszlibyśmy po jakieś picie. Ja nie mam, bo zapomniałem - Mówi.
- Właściwie... - Teraz albo nigdy. Klaudia bierze głęboki wdech i mówi - Marek, ja od jakiegoś czasu nic do ciebie nie czuje. Chce to skończyć.
-Y, no jak chcesz. Ale przyjaciółmi będziemy? - odpowiada z całkowitą obojętnością w głosie.
- Nigdy nimi nie byliśmy i nie będziemy.
- Pożałujesz tego. Nara. - odburknął po czym odszedł.

Te ostatnie słowa przeraziły biedną dziewczynę. Co on jej zrobi? Pobije? - Niemożliwe. Gdyby się postarała wyłożyłaby go na łopatki. Marek był bardzo drobnym i sczupłym chłopakiem, dlatego zawsze bała się siąść mu na kolanach. - Zwyzywa? Rozpuści plotkę? No cóż, jest gotowa na wszystko.
Postanowiła pogadać z Wiktorią. To była świetna okazja, aby wreszcie odwiedzić jej mieszkanie. Nie spodziewała się rewelacji - jej przyjaciółka mieszkała w dosyć biednej kamienicy, 10 minut drogi do parku.Po drodze odwiedziła sklep i kupiła czekoladę na poprawę nastroju. 
Ale kiedy tylko podeszła pod drzwi mieszkania swojej koleżanki doznała szoku. W środku było słychać wrzaski i krzyki. Nie trudno było się domyślić, że ktoś był bity. Sprawdziła dokładnie, czy aby na pewno trafiła pod właściwy adres. Tak, nazwisko i numer na drzwiach się zgadzały. Przełknęła ślinę i postanowiła zapukać. Otworzył jej nietrzeźwy mężczyzna. Prawdopodobnie ojciec Wiktorii. Miał tłuste czarne włosy i tygodniowy zarost. Ubrany był w biały podkoszulek i same bokserki.

-Czego kur*a?! - Wykrzyczał.
- Ja przyszłam po... - urwała, bo zauważyła skuloną w kącie przedpokoju postać. To była Wiktoria. Była cała posiniaczona i płakała. Klęczała nad ciałem jakiejś kobiety, prawdopodobnie nad matką. Klaudia dopiero po chwili dostrzegła, że matka Wiktorii jest martwa. Jej szeroko otwarte oczy wpatrywały się tępo w sufit. Najwidoczniej została uderzona jakimś twardym przedmiotem w tył głowy.
- Wypier*alaj mi stąd gówniaro! - Nie musiał dwa razy powtarzać, dziewczyna odwróciła się i zbiegła po schodach.

Siedziała na ławce pod klatką przyjaciółki, która po pięciu minutach wybiegła zapłakana z domu i pognała prosto przed siebie. Klaudia biegła za nią piętnaście minut, aż w końcu obie padły na trawę, gdzieś na łące za miastem. Wiktoria szlochała, a ona nie umiała jej pomóc. Co robić?

- Mam zawiadomić policję? - pyta ostrożnie.
- Nie!! Chcesz mnie zabić?! Ukryjemy ciało mamy w lesie. Dziś w nocy. I proszę nic nikomu nie mów. I... Najlepiej by było gdybyśmy się już nie przyjaźniły. 
- Wiki, daj spokój...
- Chcę być sama. Idź!!
- Chce ci jakoś pomóc! - nie dawała za wygraną Klaudia.
- To odejdź. - odparła głosem pełnym rozpaczy i irytacji przyjaciółka.
- Odezwij się później, dobrze?
- Zobaczę.
-Cześć. Trzymaj się.
- Mhm.- Odburknęła ponuro po czym pogrążyła się we własnych myślach.


Klaudia nie mogła zrobić nic innego, tylko odejść. Nie wie już co o tym myśleć. Przy tym co zobaczyła w domu swojej przyjaciółki sprawa z zerwaniem wydaje się niczym. Czy aby na pewno?


Jesteś za młodą gówniarą na miłość. (3)

 Doszło do tego co nieuniknione. Klaudia przestała kochać Marka. Po prostu jej przeszło. Ale nie chciała kończyć tego związku w obawie o chłopaka. Nawet nie znała go na tyle, żeby przewidzieć jego reakcję. Nie wiedziała czy będzie mu smutno, czy ogarnie go złość. Postanowiła to przedyskutować. Najdziwniejsze jest to, że nie poszła do swojej najlepszej koleżanki Wiktorii, lecz do matki. Nie myślcie, że Klaudia ma z nią dobre stosunki. Nienawidzą się. Gdy tylko matka dowiedziała się, że jest szczęśliwa u boku nowo poznanego chłopaka od razu zaczęła ją wyzywać od panien lekkiego obyczaju. Dlaczego? Nienawidziła kiedy córka była szczęśliwa. Mimo to Klaudia poszła z nią porozmawiać.

- Maaamooo? - Zaczęła niepewnie.
- Co? - Odburknęła niezbyt miło.
- Mam pewien... problem. Z Markiem. - Wyznała po czym włączyła czajnik. Herbata zawsze koiła jej nerwy.
- Co? Rzucił cię już? Bardzo dobrze. Jesteś za młodą gówniarą na miłość. - Powiedziała bez cienia wyrzutu matka.
- Nie, nie rzucił mnie. Bo wiesz mamo... Przeszło mi. Ale boje się jego reakcji - W tym samym momencie czajnik zaczął wrzeć i Klaudia zaczęła zalewać sobie herbatę.
- A mnie to gówno obchodzi. Możesz z nim zrywać jak ci sie tylko podoba. 
- Aha. Jasne. Dzięki mamo. - wypaliła nastolatka z trudem powstrzymując łzy. Ale nie mogła jeszcze płakać. Nie przy matce. Nie mogła jej dać tej satyswakcji. Wzięła kubek i poszła do swojego pokoju.
Tam już mogła płakać. Te cztery pomarańczowo-zółte ściany były jej oddzielnym światem. Wzięła słuchawki, podłączyła je do laptopa i zaraz zagłuszyła głośną muzyką swoje poure myśli. 

Zalogowała się na gadu-gadu. Musiała wybrać status ''niewidoczy'', ponieważ zobaczyła dostępnego Marka i jego opis ''Kocham Cię skarbie'' z milionami serduszek i buziaków. Z płaczem napisała do Wiktorii.

Klaud: Jesteś?
Wiki: Nom, co tam? :D
Klaud: Źle i to bardzo. Możemy się jutro u Ciebie zobaczyć?
Wiki: Możemy, ale na dworze. Mam gości. Jutro o 16 pod sklepem na rogu, ok?
Klaud: Ok. 
Wiki: Cokolwiek się stało, będzie ok :) Ja już muszę spadać. Paa :*
Klaud: Papa :*

Klaudia nie wiedziała dlaczego przez całą znajomość z Wiktorią ona zawsze unikała spotkania w jej domu. Powód był prosty: rodzice Wiki byli alkoholikami. Dziewczyna po prostu nie chciała żeby to wyszło na jaw.

Rozmowa nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Klaudia nie poczuła ulgi. Wypiła szybko herbatę, wstała od komputera i zwinęła się w kłębek na łóżku. Zasnęła.

Następnego dnia opowiedziała o wszystkim Wiktorii. Przyjaciółka była zszokowana i robiła wszystko co w jej mocy aby pocieszyć biedną Klaudię. Niestety nie doradziła jej nic w sprawie Marka.

Jak to wszystko dalej się potoczy?

sobota, 17 listopada 2012

Co ma być, to będzie, a jak będzie, to trzeba temu stawić czoła. (2)


Nienawidzę ich! Dlaczego oni mi to robią?! Dlaczego nie potrafią cieszyć się moim szczęściem?! A może mają rację? Może naprawdę jestem za młoda na kochanie? - pisze na swoim blogu Klaudia. Były już wakacje, wróciła z obozu, a co najważniejsze była z Markiem. Dwa i pół tygodnia. - Niemożliwe. Przecież Marcin i Magda są razem już ponad cztery miesiące !! Tak, kłócą się czasem, ale każdy wie, że są świetną parą! Dlaczego tylko moi rodzice są tacy i negują mój związek z Markiem?! Nienawidzę ich. Na nic mi nie pozwalają. Kiedy chciałam pojechać z Wiktorią i jej tatą bezpiecznie autem do Kielc, nie pozwolili mi. Dlaczego? Nie będą mi sie tłumaczyć! Jasne!! Chcielimi zrobić na złość! Tak samo wciskając mi kit, że mówię im, że idę odwiedzić Wiktorię, a tak naprawdę idę do Marka!! Oni lepiej wiedzą co ja robię. Nienawidzę ich za to. Nienawidzę. - Tak, pewnie myślicie, że Klaudia to rozpuszczony bachor, który marudzi na opiekuńczych rodziców? Spójrzcie na to jej oczami: już nawet nie chodzi o związek z Markiem. Cokolwiek nie zrobi robi źle. Jej rodzice lepiej wiedzą co robiła, myślała i mówiła.  To nie jest wcale dla niej takie łatwe.Ehh, no cóż, idzie przywyknąć... Jakoś to przeżyje... Muszę. Co ma być, to będzie, a jak będzie, to trzeba temu stawić czoła.

Przez ten czas miłość Klaudii do Marka malała, czy to przetrwa te wszystkie próby?

piątek, 16 listopada 2012

Marzenie. (1)


To był cudowny czerwcowy dzień, Klaudia siedziała na ławce i wylegiwała się na słońcu. Czuła jak ciepłe promienie muskały jej ciało. Wsłuchiwała się w świergot ptaków kiedy nagle usłyszała czyiś głos:
- Hej Klaudia.
To był Marek, chłopak, którego poznała niedawno na festynie. Był niewysokim ciemnym blondynem o brązowych oczach. Od razu coś do niego poczuła. Ale nie chciała mu tego mówić, pomimo odwagi nie umiała mówić otwarcie o uczuciach.
-Yyy, cześć- powiedziała wysilając się na uśmiech i starając się nie patrzeć w jego hipnotyzujące oczy - Co tutaj robisz? - zapytała nieśmiało.
- Wiedziałem, że tu będziesz. Wiem, że lubisz ten park. Chciałem cię po prostu zobaczyć.
- Mogę wiedzieć dlaczego? - mówiła coraz bardziej skołowana Klaudia.
- A no dlatego - wymruczał, po czym wziął ją w objęcia. Już mieli się pocałować, aż tu nagle...
I CHYC O PODŁOGE DZIECKO KUR*A BĘC!!!!!!
Klaudia o mało co nie spadła z łóżka słysząc swój budzik. Przetarła oczy, westchnęła i wstała wciąż razpamiętując ten cudowny sen, który jej sie przyśnił. Poszła do łazienki umyć zęby. Ze smutkiem popatrzyła w lustro. Ciągle jej nie pasowało coś w jej wyglądzie. Klaudia nie należała do najładiejszych, ale brzydka też nie była. Bolało ją to, że miała płaski biust, nie to co jej inne koleżanki. Ale już z tym się pogodziła. Uczesała włosy i weszła do swojego pokoju.
- Jebana chemia - mruknęła pod nosem pakując zeszyt - zapomniała, że miała przecież poprawiać się na trójkę.
-''Trudno, mam czas. Chemię mam na drugiej, pouczę się z fizyce. Dam radę.''- pomyślała.
Popędziła do szkoły.Już czuła, że to będzie zły dzień. Co jeszcze?